Blog

Ego i jego głosy a samorozwój

Nasze ego nie omieszka wkraść się wszędzie, gdzie widzi możliwość wyciągnięcia dla siebie jakiejś korzyści. Samorozwój jest kolejnym polem, realizując się na którym możemy poczuć się lepsi od innych – jesteśmy przecież bardziej świadomi, prawie że krok od oświecenia 🙂 A na to właśnie czyha nasze ego – na kolejną okazję, gdzie może upewnić się, że w porównaniu do przeciętnego ziemianina jest w jakimś sensie wyżej.

W przesłaniach wielu nauczycieli duchowych tę pychę, która może pojawić się przy okazji podążania ścieżką samopoznania, uważa się często za jedną z największych pułapek. Dlatego tak ważna jest obserwacja różnych części nas, które aktywują się w sytuacjach, gdy chcemy być postrzegani jako bardziej świadomi.

Może dobrze znany jest Ci głos, który podczas przypadkowego podsłuchania rozmowy mijanych na ulicy osób, komentuje: „jakie to jest płytkie”, bardziej pogardliwe „żal mi ciebie” albo „ja NIGDY bym tego nie zrobiła / powiedziała”. Dla mnie jest to dość znana melodia.

Możliwości reakcji na taki komunikat, pojawiający się w nas, jest kilka. Jeśli w ogóle go nie dostrzegamy i nieświadomi tego, co właśnie zaszło w naszych głowach, dalej dziarsko kroczymy przed siebie – zadowoleni z tego, jak właśnie umniejszyliśmy innym, a dodaliśmy sobie – obawiam się, że nasze ego ma się zbyt dobrze, panosząc się w naszym umyśle jak pan na włościach.

Jeśli mamy już jakieś doświadczenie w obserwacji własnych myśli, które pojawiają ni stąd ni zowąd, możemy zauważyć wyłaniające się kolejne głosy, na przykład poczucie winy: „kurcze, wstyd…tyle czasu medytuję, a tu dalej takie myśli się pojawiają” albo krytykę: „serio? Masz siebie za taką oświeconą, a tak oceniasz innych?!”. To również nie jest najbardziej szczęśliwe rozwiązanie, bo właśnie besztamy siebie za coś, nad czym nie do końca mamy kontrolę – nad własnymi myślami.

Myśli mają taką właściwość, że bardzo sprawnie i znienacka pojawiają się i znikają. To czysta natura umysłu. Myśli same w sobie są niegroźne, chyba że w nie uwierzymy. To jest właśnie podłoże wszystkich lęków – bierzemy głos w naszej głowie za fakt. Coś, co jest kreacją naszego uwarunkowanego umysłu, traktujemy jako pewnik i prawdę absolutną.

A co, gdybyśmy mogli tę myśl po prostu zauważyć, postarać się zrozumieć i puścić? To jest właśnie ten moment, kiedy podejście IFS daje nam narzędzia do właściwego zaopiekowania się sobą.

„Hmm, to znowu ten głos, który ocenia innych, bo najwidoczniej wierzy, że dzięki temu poczuję się lepiej…”. Nie wiem jak dla Ciebie, ale dla mnie taki komunikat brzmi dużo bardziej przyjaźnie 🙂 Dzięki obserwacji naszych myśli z boku i nieutożsamianiu się z ich przekazem, jesteśmy w stanie okazać sobie empatię.

IFS skupia się na dostrzeganiu prawdziwej intencji wewnętrznego głosu („chcę poczuć się lepiej”), dzięki czemu nabieramy szerszej perspektywy obserwując jego działania. Takie dogłębne zrozumienie tego, co stoi za zachowaniem danej części, pozwala nam odnieść się do niej z pełnym szacunkiem i zrozumieniem, co umożliwia pożądaną zmianę. Dzięki empatycznemu wglądowi nasz „oceniacz” dostrzega, że jego akcje, pomimo dobrych intencji, niekoniecznie muszą przynosić pozytywny efekt. Zaczyna się otwierać na rozmowę.

To dokładnie tak, jak w życiu – jeśli kogoś z góry osądzamy, krytykujemy, to naiwnością będzie mieć nadzieję, że taka osoba chętnie wejdzie w dialog, usłyszy nas i zmieni swoje zachowanie. Zazwyczaj, kiedy my sami jesteśmy osądzani, stajemy okoniem i słowa drugiej strony po prostu do nas nie docierają. Ciężko oczekiwać odmiennej reakcji u innych.

Jeśli spojrzymy na to z tej perspektywy i zrozumiemy intencje swoich części, zauważymy, że przestajemy oceniać samych siebie, bo zaczynamy wreszcie dostrzegać prawdziwe podłoże naszych zachowań. A to, w konsekwencji, prowadzi do zaprzestania oceniania innych – przecież oni też mają swoje niekonieczne idealne części, które czasami przejmują stery. Są kimś więcej, niż tą jedną częścią i tym jednym głosem. Tak samo, jak my.

Rozumiejąc, co stoi za naszymi myślami, zaczynamy podchodzić do siebie z czułością mądrego i empatycznego rodzica. Właśnie w takiej chwili, kiedy pojawia się w nas umniejszający innym głos, warto okazać sobie troskę, aby prawdziwie i szczerze poczuć się lepiej – z akceptacją wszystkiego, co w nas jest. Nie kosztem innych, a w konsekwencji i siebie samego. Ale z mądrości własnego Ja.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *