Blog

Z odwagą

Przyszło to do mnie, aby podzielić się z Wami czymś dla mnie ważnym, tak od serca.

Praca terapeuty niesie z sobą wiele różnych odczuć, czasami bardzo skrajnych. To praca jednocześnie pełna wyzwań, ale też dająca satysfakcję na tak głębokim poziomie, że wzruszenie czasami odbiera mowę, a wdzięczność otula całe wnętrze.

Miewam takie sesje, po których czuję, że gdyby ten cały wysiłek włożony w swój własny, wieloletni rozwój, terapię, studia i szkolenia sprowadzał się do tego jednego, jedynego spotkania, to było to tego całkowicie warte. Tak obezwładniająco piękne potrafi być to doświadczenie bliskości, autentyczności i kruchości.

Jednocześnie bycie przy innych nie wyklucza bycia przy sobie; to w pewien sposób mieszczenie w sobie dwóch światów, nieustannie i z pełną uważnością dążąc do tego, żeby światy te mogły się swobodnie przenikać. Czasami na pierwszy rzut oka bywają one tak bardzo różne, ale przy bliższym poznaniu okazują się zawsze bardzo znajome i poruszająco bliskie.

Dla mnie praca terapeuty to też ciągła droga rozwoju, bo ja, tak jak i Wy mam nadzieję, z każdym spotkaniem powolutku się otwieram. Daleko, oj daleko mi do ideału. Moje części czasami przejmują kontrolę, w związku z czym pewne działania poddawane są krytycznej ocenie mojej zawsze czujnej części terapeutycznej, która dba tu o porządek.

Jednocześnie nieustannie przypominam sobie, że wkładam w te spotkania całe swoje nieidealne serce i robię to tak, jak potrafię najlepiej. Wkładam w to całą siebie i czasami, pomimo szczerych chęci, nie wychodzi tak, jakbym sobie tego życzyła… Brzmi jak samo życie, prawda?

Ten wpis jest trochę o wzruszeniu i wdzięczności za tę pracę, ludzi na mojej drodze i zaufanie osób, z którymi się na terapii spotykam. Dzięki Wam ja też ciągle się zmieniam.

Ten wpis jest też trochę o odwadze do podążania swoją drogą pomimo tego, że czasami mamy poczucie, że zdecydowanie za dużo jest na niej zakrętów i wybojów, a nam brakuje umiejętności umiejętnego ich omijania. Upadamy więc, obijamy kolana, zdzieramy łokcie. Jeśli jednak jest przy nas odwaga płynąca z zaufania do siebie i świata, to podnośmy się po raz kolejny po to, aby próbować raz jeszcze. I jeszcze raz. Właśnie dla tych chwil, kiedy piękno momentu odbiera nam dech.

Całą sobą czuję, że ten świat potrzebuje nas dokładnie w tej już obecnej, autentycznej i nieidealnej formie. Potrzebuje nas w naszej prawdziwej odsłonie: różniących się od siebie, czasami pokracznych; uzupełniających się, choć czasami na pozór się wykluczających. Na pewno nie potrzeba tu więcej perfekcyjnych kopii innych, podążających utartymi i nieswoimi ścieżkami. Gdyby świat chciał stworzyć sobie klony, to na pewno by je sobie do tej pory z czegoś ukręcił 🙂

Wiem, że do końca roku jeszcze kawałek, ale w związku ze zbliżającym się urlopem i moją tu nieobecnością, chciałam podziękować Wam za wszystkie lekcje — te już odbyte, te w trakcie i te przede mną. Gdyby nie Wy, ta droga nie byłaby tak poruszająca i bogata w swojej różnorodności.

Na ten nowy rok życzę Wam (i sobie też) odwagi do stawiania każdego kolejnego, małego kroku w stronę siebie, nawet jeśli coś w nas krzyczy, że to bez sensu, że się nie uda i tym razem upadek będzie już zbyt bolesny.

Podniesiemy się, bo coś w nas już głęboko wie, że warto. Bo warto, do ostatniego dnia ❤

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *