Blog

Nie tak, jak być powinno

Bywają takie dni, kiedy od rana wszystko idzie nie tak. Nie wstaliśmy z takim entuzjazmem, jak zwykle. Kawa nie smakuje tak dobrze jak wczoraj, a pogoda za oknem też jakaś taka niemrawa.

Często będąc już w takim stanie, nieświadomie doszukujemy się kolejnych potwierdzeń tego, jak bardzo wszystko jest inaczej, niż być powinno. Nagle irytuje nas to, że domownik po zjedzeniu śniadania zostawił okruszek na stole i na pewno zrobił to z premedytacją, aby dobić nas swoją ignorancją 🙂

Będąc w gorszej formie, trudno jest nam czasami zaakceptować fakt, że czujemy się tak, a nie inaczej. Przecież mamy na dziś długą listę zadań! Z góry zakładamy, że jedynym właściwym i odpowiednim dla nas stanem jest ten, w którym zawsze musimy być w jak najlepszej kondycji: pełni radości, motywacji, optymizmu i wiary. Każdego dnia, bez wyjątków.

Ale życie to nie prosta jak strzała droga jednostajnie szybkiego ruchu, ale pełna zakrętów ścieżka przez góry i doliny, po której czasami przemieszczamy się sprintem, a czasami robimy 5 kroków wstecz. Możemy frustrować się na widok każdego kolejnego zakrętu i na zmianę krajobrazu, albo przyjąć to z zaciekawieniem i zaufaniem.

Jeśli jest w nas przyzwolenie na to, co się dzieje, możemy odpuścić walkę. Z wydechem zostawiamy opór, oczekiwania, wyobrażenia o tym, jak idealne dziś i jutro ma się prezentować. Tak naprawdę życie byłoby strasznie nudne, gdybyśmy mieli je przeżyć zgodnie z naszym bezpiecznym i przemyślanym na wskroś planem. Abstrahując już od tego, jak często nie mamy pojęcia, co faktycznie jest w stanie przynieść nam prawdziwe szczęście.

Tak, planowanie i kontrolowanie daje nam złudne poczucie bezpieczeństwa – złudne, bo oparte na projekcjach naszego umysłu, który bazuje tylko na przeszłych doświadczeniach. Nie jesteśmy więc w stanie faktyczne przygotować się na przyszłość, choć nasz umysł bardzo chce wierzyć, że może ją przewidzieć i ogarnąć.

Zgodnie z założeniami metody IFS powiedzielibyśmy, że są w nas części, którym bardzo zależy na tym, aby w naszym życiu nic nas nie zaskakiwało. Cześć planująca i kontrolująca (nazwijmy ją Kontrolerem) ma pełne ręce roboty- trzeba wreszcie szczegółowo przemyśleć, co jutro zjemy na śniadanie, założymy na siebie, przedstawimy na spotkaniu w pracy czy jak dogryziemy tej nie do końca miłej osobie, która zawsze traktuje nas z góry (tym razem to jej powiemy!).

Intencje naszego wewnętrznego Kontrolera są zawsze dobre- szczerze wierzy on w to, że jego praca nas wspiera, abyśmy jak najczęściej mogli czuć się pewnie. Robił to przecież od zawsze i jakoś w miarę sensownie dotrwaliśmy do dziś, prawda?

Są jednak takie części naszego umysłu, które przez silna rękę Kontrolera trzymają się na uboczu, jedynie od czasu do czasu nieśmiało wyściubiając nos zza rogu. Mogą być to części nas, które są w swojej naturze bardzo kreatywne czy spontaniczne – niosą one ważne cechy, które potrafią wzbogacić nasze życie na wielu płaszczyznach. Ale w skrupulatnie zapisanym notatniku Kontrolera nie przewiduje się sporo miejsca na obecność Kreatywnej czy Spontanicznej.

IFS uczy nas, jak poznawać i porozumiewać się z naszym wewnętrznym systemem, dzięki czemu możemy uwolnić te części umysłu, które zostały wygnane lub są przytłoczone przez inne aspekty naszej osobowości. W ten sposób możemy cieszyć się pełnią siebie – w równowadze, wewnętrznym porozumieniu i harmonii.

Nagle okazuje się, że Kontroler może funkcjonować w całkowitej symbiozie ze Spontaniczną. Kiedy jest czas na robienie planów (bo nie oszukujmy się – wakacje same się nie zaplanują), scena należy do niego. Kiedy natomiast przychodzi nowy dzień i życie wymusza na nas zmianę, Spontaniczna może wziąć sprawy w swoje ręce (już bez rzucanego w jej kierunku pogardliwego spojrzenia Kontrolera) i z lekkością wejść w to, co nowe. Możemy zacząć płynąć z nurtem.

Każda z naszych części ma swój cel i ważną rolę do odegrania. Aby żyć w zgodzie z sobą, nasze zadanie polega na dostrzeżeniu i zrównoważeniu wszystkich głosów, które w nas wybrzmiewają. Na koniec dnia chcemy, aby był to różnorodny, ale też pięknie zgrany chór, a nie jednostajny i przytłaczający krzyk, uniemożliwiający usłyszenie naszych pozostałych wewnętrznych muzyków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *