Blog

Związek

„Związki są po to, aby uczynić mnie świadomym, nie szczęśliwym”

Jakie odczucie pojawia się w Tobie, kiedy czytasz to zdanie?

Od dzieciństwa jesteśmy karmieni wizjami szczęścia, jakie ma nam przynieść odnalezienie swojej drugiej połówki, co samo w sobie zakłada, że nie jesteśmy kompletną całością i czegoś nam brakuje. Nadzieja na to, że wraz z partnerem przyjdzie do nas to wytęsknione poczucie spełnienia, odciska bardzo duże piętno na naszych relacjach i własnym rozwoju.

W przypadku, gdy dołożymy do tego jeszcze wpływ naszych ran z dzieciństwa, które mogą nieść za sobą poczucie bycia nieważną, niekochanym czy nieakceptowaną, perspektywa spotkania kogoś, kto uśmierzy ten ból, może być wręcz niemożliwa do porzucenia.

Jeśli na chwilę założymy jednak, że ta ważna dla nas osoba jest tu po to, by pomóc nam zmierzyć się ze swoimi słabościami, tak abyśmy mogli wzrastać i stać się w pełni sobą, to zauważymy, że oczekiwania względem niej i nas samych bardzo się zmieniają.

Takie założenie ściąga z naszego partnera odpowiedzialność za ratowanie nas, które samo w sobie stanowi ogromny ciężar i bardzo wpływa na jakość związku. Nasza relacja cierpi nie tylko dlatego, że zrzucamy nasz ból na barki partnera, ale też dlatego, że rodzi się w nas frustracja, bo nigdy nie uda mu się wypełnić tej pustki.

Dlaczego? Po pierwsze, nie jest to jego rola, a po drugie nie ma do tego zasobów, bo sam musi zadbać też o siebie. Zrozumienie tych zależności oddaje nam sprawczość, a partnerowi oddaje wolność i przestrzeń do zadbania o siebie.

Dlaczego jest to lepsza opcja, niż oczekiwanie ratowania i naprawiania siebie wzajemnie? Nikt lepiej niż my nie może wiedzieć, czego tak naprawdę potrzebujemy do dobrego samopoczucia i ogólnego dobrostanu psychicznego. Partner nie ma umiejętności czytania nam w myślach i odgadywania naszych potrzeb na każdym kroku (choć często właśnie tego byśmy sobie życzyli ☺).

Jeśli więc zdecydujemy się sami o siebie zadbać, to nasz związek stanie się cenną przestrzenią do rozwoju, bo nikt tak celnie nie aktywuje naszych ran, jak partner 😉 Nie dlatego, że chce to robić, ale jest to wynik naszych oczekiwań co do tego, jak powinniśmy być traktowani w kochającej relacji. Tak się składa, że jest to idealna sceneria do tego, aby obudziły się nasze rany z dzieciństwa.

Kiedy jednak damy sobie przestrzeń na to, żeby zobaczyć, że to nie partner coś nam robi, ale jego zachowanie uruchamia w nas pokłady własnego, nieprzeżytego bólu, to możemy się tym zainteresować, zamiast obarczać winą za nasze cierpienie drugą stronę.

To nie ona jest temu winna. To nie partner nas krzywdzi- jego zachowanie jedynie budzi w nas to, co już siedzi tam od lat.

Kiedy więc czujemy frustrację, smutek, gniew czy zniecierpliwienie w obliczu zachowań partnera, zatrzymajmy się na chwilę i sprawdźmy, jaka część w nas się właśnie budzi- czy skądś znam to uczucie bycia ignorowaną, nieuwzględnianą, podważaną? Czy to, jak reaguje moje ciało (np. poprzez napięcie, szybsze bicie serca czy chowanie się) jest mi znane?

Zauważanie tej części nas, która nagle pojawia się w takich sytuacjach, pomoże nam lepiej zrozumieć jej pochodzenie, lęki i przekonania. Jeśli dodatkowo zadbamy o empatię w miejsce krytyki czy oceny, to otworzą się przed nami drzwi do jej świata.

Zajrzenie tam da nam możliwość zrozumienia jej toku myślenia i potrzeb, dzięki czemu możemy właściwie jej pomóc, a w konsekwencji uwolnić się od niesłużących nam już dziś przekonań na własny temat ❤

____

Jednocześnie czuję, że konieczne jest, aby wspomnieć tu o przemocowych, toksycznych relacjach, gdzie druga osoba faktycznie nas krzywdzi. Jeśli komunikujemy komuś swój ból, a druga strona nie jest zainteresowana naszą perspektywą, bo w całości skoncentrowana jest na sobie i własnych potrzebach, to jest to niezdrowa relacja, która może nam poważnie zaszkodzić.

Zdrowy partner chce dla nas dobrze i nie tylko o tym mówi, ale również nam to okazuje poprzez działania wyrażające szacunek do naszej przeszłości i potrzeb, nie pozwalając jednocześnie na przekraczanie własnych granic. 🙏

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *