Blog

Lęk. Czy faktycznie jest się czego bać?

Jeśli jesteś choć trochę jak ja lub inny przeciętny ziemianin, to prawdopodobnie wielokrotnie doświadczyłeś w swoim życiu lęku. Nie chodzi tu o strach, który pojawia się naturalnie w obliczu zagrożenia zdrowia czy życia i jest jak najbardziej wskazany, kiedy przechodząc przez pasy widzisz pędzący w twoim kierunku samochód.

Mowa tu jednak o lęku, czyli często nieuzasadnionej obawie o to, że coś złego się nam przydarzy. Nieuzasadnionej, bo opartej tylko i wyłącznie na naszych wcześniejszych doświadczeniach i przekazach, które są warunkowane na wiele sposobów.

Może to środowisko, w którym dorastaliśmy, zasiało w nas lęk przed osobami innego pochodzenia. Może jakieś wydarzenie z przeszłości wywołało w nas wstyd i dziś serce zaczyna podchodzić nam do gardła na samą myśl o „powtórce z rozrywki”. Może nasza kultura nie nauczyła nas myślenia o śmierci, jako o naturalnej części życia, i nasza codzienność jest ograniczona obawą przed nadejściem nieuniknionego.

To wszystko to zapisane w nas przekonania i doświadczenia, które miały miejsce w przeszłości. A jednak bywa tak, że wiele lat później wciąż projektujemy je na naszą przyszłość, zakładając, że te przykre sytuacje z dużą dozą prawdopodobieństwa wydarzą się po raz kolejny.

I tu pojawia się błędne koło, w które często wpadamy. Zakładamy, że poznanie nowych osób wywoła w nas lęk, więc kiedy dochodzi do spotkania zalewamy się zimnym potem i nie możemy powiedzieć jednego składnego zdania, co w konsekwencji faktycznie może spotkać się ze gorszym odbiorem nas przez innych. Przy kolejnej rozmowie będziemy więc tak samo lub nawet bardziej zestresowani.

Pytanie tylko, czy musimy wierzyć w tę myśl, która się w nas pojawia? Czy kiedy w naszej głowie wybrzmiewa dobrze nam znana już narracja: „znów mi się nie uda, znów wypadnę głupio”, musimy brać ją za pewnik?

To, że dana myśl lub emocja się w nas pojawia, jest faktem- nie ma co z tym walczyć. Walka wzmaga tylko to, czego próbujemy się pozbyć, a niestety zazwyczaj właśnie to robimy. Możemy jednak zauważyć tę myśl, przekonanie czy stan fizyczny (np. szybko bijące serce) i pozwolić mu po prostu być. Bez oporu, bez walki. Czysta obserwacja bez oceny.

Naturą emocji jest jej szybka zmienność i przemijalność. Tylko poprzez kurczowe trzymanie się danej emocji sprawiamy, że zamiast opuścić nas po kilku minutach, zostaje z nami na dłużej. Jeśli natomiast zauważymy nasz lęk i pozwolimy mu być, jego moc zacznie słabnąć, bo nie będzie dokarmiany zwiastującymi tragedię myślami.

Zawsze mamy wybór czy pójdziemy za naszą myślą, czy nie. Uwierzymy w tę projekcję czarnego scenariusza czy zdamy sobie sprawę, że nasz mózg generuje ją po raz kolejny, bo po prostu tak się nauczył?

Każdy z nas może być panem swojej głowy, choć zazwyczaj jest właśnie na odwrót- to mózg rządzi nami (żeby nie powiedzieć, że nami miota). Jednak w ten prosty sposób polegający na obserwacji swoich myśli, możemy odzyskać władzę i przejąć z powrotem stery nad naszym umysłem, a w konsekwencji nad całym naszym życiem.

Metoda IFS uczy nas „wyłapywania” głosów pochodzących z naszych lękowych części, dzięki czemu jesteśmy w stanie zdystansować się do ich przekazu, jednocześnie rozwijając w sobie zrozumienie, skąd takie, a nie inne komunikaty pochodzą.

Widząc już podstawy do odczuć, które się w nas pojawiają, jest nam łatwiej przyjąć je z otwartością i empatią. Dopiero wtedy te części nas, które niosą lęk, mogą się rozluźnić – ich przekaz został wreszcie usłyszany. Zostały zauważone i przyjęte, a nie po raz kolejny odrzucone.

To piękny moment, kiedy lęk przestaje być wreszcie ograniczeniem w naszym życiu, a jego rola zmienia się tak, by mógł stać się naszym sprzymierzeńcem na co dzień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *