Smutek
Czy mam prawo czuć smutek?
Czy muszę mieć konkretne powody, aby sobie na niego pozwolić?
Jak często przychodzi do nas myśl, że smutek, który czujemy, jest niewłaściwy lub nieuzasadniony? Tak jakby był jakiś odgórny wykaz akceptowalnych społecznie podstaw do przeżywania emocji.
Kiedy umrze nam kochane zwierzątko, to mamy prawo zapłakać. Ale kiedy za oknem brakuje słońca, a dodatkowo stłuczemy ulubiony kubek i nachodzi nas smutek, to już może trochę przesadzamy i powinniśmy zebrać się do kupy. Znów- tak jakbyśmy wszyscy mieli od linijki przeżywać tylko „właściwe i stosowne” emocje, bo inaczej czeka nas krzywe spojrzenie i osąd ze strony innych (lub jakiejś części nas samych).
Takie tresowanie zaczyna się już od dziecka, kiedy płacząc, słyszymy, że: „przecież nic się nie stało” czy, nie daj boże, „nie marz się” albo „zaraz dam Ci powód do płaczu”. Wszystkie te przekazy uczą nas, że nasze emocje są w jakiś sposób niewłaściwe, przesadzone. Powinniśmy się hamować i zachowywać.
Jednak im dłużej hamujemy to co w nas prawdziwe, tym bardziej tracimy z tym kontakt i dochodzimy do momentu, w którym emocja rozsadza nas od środka, a my nawet tego nie zauważamy. Jest to oczywiście prosta droga do choroby, bo ta energia, jeśli nie znajdzie ujścia, pozostaje w ciele jako napięcie, powodując różnego rodzaju problemy.
Czy więc musimy mieć podstawy do przeżywania smutku, czy jakiejkolwiek innej emocji?
Sama ta myśl jest dość absurdalna, kiedy się nad tym pochylimy, bo skoro dana emocja już jest, już się pojawiła, to jest. I kropka. Inną rzeczą jest to, jak ją wyrazimy czy jak bardzo wchodzimy w historię za nią stojącą, ale to nie tematy na ten wpis. Sam fakt pojawienia się uczuć nie podlega dyskusji i dobrze, jakby był uszanowany, a emocje poczute w ciele.
Bo tego właśnie nasze emocje szukają- akceptacji. Wtedy nie muszą na nas napierać, próbując za wszelką cenę zdobyć naszą uwagę, a z czasem dając o sobie znać coraz głośniej, kiedy decydujemy się je jednak ignorować.
Ile bólu byśmy sobie oszczędzili, gdybyśmy po prostu pozwolili sobie czuć, nie negując tego, co już jest…porzucając etykiety i przekonania płynące z kultury, roli czy płci.
Może czas przyjąć to, że możemy czuć i nie czyni nas to ani dziwnymi, ani niewłaściwymi. Mamy prawo czuć smutek, złość, lęk czy ekscytację.
Mamy prawo czuć wszystko🤗