Nasze cienie a relacje z innymi
Carl Jung powiedział kiedyś, że jednym z największych błędów, jaki możemy popełnić, jest projekcja swoich własnych cieni na innych. Cieniem nazywał aspekt naszej osobowości, który jest nieuświadomiony, którego nie chcemy zauważyć. Jest on tak trudny do zaakceptowania przez ego, że zrobi ono wszystko, by odwrócić naszą uwagę od prawdy.
Zdaniem Junga, problem ten leży u podstaw większości konfliktów międzyludzkich. Ma to sens – wewnętrzny brak przyzwolenia na bycie w pełni sobą, wywołuje silną reakcję emocjonalną, kiedy obserwujemy „niewłaściwe” cechy u drugiej osoby. Może to dotyczyć zachowań, które ktoś faktycznie wykazuje, ale też tych, które projektujemy (nieświadomie „przerzucamy”) na niego. Nie bez powodu mówi się, że to, co najbardziej irytuje nas w innych – niezależnie czy prawdziwe, czy wyimaginowane – jest też w nas.
I faktycznie, stąd już prosta droga do konfliktu. Skoro dane zachowanie wywołuje w nas złość czy frustrację, bardzo łatwo jest osądzić drugą osobę, zarzucając jej cechy charakteru, które uważamy za rażąco niewłaściwe. W głębi musimy je za takie uważać, bo w końcu sami przed sobą nie jesteśmy w stanie przyznać, że dotyczą i nas.
Nie trzeba wtedy wielu słów, aby całym sobą okazać niechęć i – nazywając rzeczy po imieniu – odrzucenie. Na tym nie zbudujemy zdrowej relacji, choćbyśmy zasypywali drugą osobę kwiatami na skutek poczucia winy, które potem się w nas pojawi.
Myślę, że każdy jest w stanie przywołać w pamięci tę konkretną osobę, która często zachowuje się w irytujący nas sposób. Złoszczę się, kiedy ktoś ciągle i usilnie zabiega o uwagę otoczenia? Ja sama widocznie mam w sobie część, która bardzo chciałaby być zauważona i uznana (przykład z życia wzięty 🙂 ).
Ale przyznać się do tego przed sobą nie jest łatwo, bo to jak wyrażenie zgody na wewnętrzną słabość – dla naszego ego, które zawsze chce czuć się najlepsze, silne i najważniejsze, to jak prośba o unicestwienie. Dlatego powiedzenie sobie szczerze: „szukam uwagi i aprobaty” nie przejdzie mu tak łatwo przez gardło.
Dla porównania zastanówmy się, jak odmienne emocje powstaną w nas, kiedy u innych obserwujemy zachowanie czy cechę, która nie jest już naszym osobistym cieniem. Przykładowo, nauczyliśmy się akceptować daną część naszej osobowości i dziś żyjemy z nią w zgodzie. Zrozumieliśmy, że przechwalając się czy delikatnie koloryzując swoje osiągnięcia podczas rozmowy z drugim człowiekiem, robimy to po to, aby poczuć się ważniejszym, w jakiś sposób lepszym. Zaakceptowaliśmy już to, że jest w nas część, która od czasu do czasu ucieka się do takich praktyk.
Dzięki temu, kiedy w rozmowie mamy ochotę po raz kolejny ubarwić naszą historię, zauważamy tę tendencję i jesteśmy w stanie samemu sobie okazać empatię, rozumiejąc, co za tym stoi – widocznie nie czujemy się do końca pewnie przy tej osobie czy w tej sytuacji, szukamy więc sposobu, aby poczuć się lepszym. Z czasem takie podejście sprawia, że rośnie w nas prawdziwe poczucie własnej wartości i przechwalanki przestają być już potrzebne.
Wtedy, jeśli zauważymy podobne zachowanie u drugiego człowieka, jemu także jesteśmy w stanie okazać współczucie. Myślimy: „Ok, ta osoba widocznie ma dziś potrzebę bycia widzianą. Ja też przecież czasami tam mam, to ludzkie”.
Zauważ, jak inne emocje – od złości i irytacji, po empatię i współczucie – potrafi wygenerować w nas dokładnie takie samo zdarzenie, lecz zupełne inny poziom zrozumienia mechanizmów, które za nim stoją. Możemy teraz z łatwością wyobrazić sobie, jak tak odmienne podejścia rzutują na przebieg rozmowy, a z czasem i na całą relację.
____________
Każdy z nas, bez wyjątku, ma w sobie cienie. Tworzą się one naturalnie wraz z procesem dorastania, kiedy jesteśmy bardzo podatni na wpływ kultury i społeczeństwa. Wykonując jednak odpowiednią pracę, tak aby w końcu zacząć akceptować siebie w pełni, jesteśmy w stanie okazać sobie i innym ciepło i troskę w momentach, kiedy czujemy się niepewnie.
Rozumiemy już, z czym wszyscy się zmagamy – sami przez to przechodziliśmy i podskórnie czujemy, czego w tamtym momencie potrzebowaliśmy najbardziej – nieoceniającej obecności drugiego człowieka (mały spoiler – to coś, czego generalnie najczęściej szukamy 😉 ). Możemy wtedy prawdziwie być przy innych, przyjmując ich z wszystkim, co w sobie niosą.
____________
„Wszystkie części mile widziane” – to hasło przewodnie metody IFS, które w moim odczuciu pięknie podsumowuje temat cieni. Jeśli jesteśmy w stanie okazać ciekawość wszystkim aspektom naszej osobowości – przyjmując z otwartością i pokorą naszą złość, wstyd czy narcyzm – możemy dać im bezpieczną przestrzeń do wyrażenia siebie i przekazania cennych informacji, jakie z sobą niosą.
Kiedy okaże się, że złość próbuje nas chronić, informując o groźnym przekraczaniu naszych granic, a narcyzm o delikatnej części nas, która jest pogubiona i potrzebuje troski, możemy spojrzeć na siebie z większym współczuciem. Pojawia się zrozumienie i szacunek dla wszystkich naszych części, bo każda z nich, na swój własny sposób, próbuje pomóc nam żyć lżej.
W konsekwencji jesteśmy w stanie przyjąć innych z wszystkim, co w sobie mają. Bez osądzania i ze zrozumieniem dla ich własnej, wyboistej drogi. Tak wyboistej, jak i nasza. Możemy wtedy zacząć budować prawdziwe, głębokie relacje, oparte na autentyczności i szczerej akceptacji drugiego człowieka. Bez potrzeby zmieniania go i wciskania w foremkę naszego wymyślonego ideału. Możemy wreszcie odrzucić oczekiwanie bycia idealnym – te względem siebie, jak i świata.